Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl
Mruczek, Puszek i Malkolm
Mruczek to kot z Zagrody Środkowej, miał białą łatkę na czole, Puszek to kot z Zagrody Północnej, był całkiem biały, zaś Malkolm – kot z Zagrody Południowej, był czarnego koloru.
Historia przygarnięcia kociąt została opisana w I części powieści. Pewnego popołudnia, akurat podczas przerwy w plewieniu, rozpętała się burza. Zaczął padać gęsty grad, utworzyły się prawdziwe zaspy, zupełnie jak w zimie. Dzieci, na polecenie Lassego, uciekły do Kristin, do Zagajnika. Kobieta miała trzy koty i jeden z nich miał właśnie kocięta. Zamierzała oddać wszystkie prócz jednego, ponieważ miała bardzo mały dom. Dzieci poprosiły rodziców, aby przygarnąć kociaki:
„Kociąt wystarczyło akurat, by jeden mógł być w Zagrodzie Północnej i jeden w Środkowej, i jeden w Południowej. Kociątko dla nas wybrał Lasse. Było całe w cętki, z białą plamką na czole. Britta i Anna dostały zupełnie białego kotka, a kot Ollego był cały czarny (…) Nazwaliśmy naszego kotka Mruczkiem. Britta i Anna nazwały swego Puszkiem, a Olle swego – Malkolmem”.


Svipp
Svipp to pies Ollego, kiedyś należał do szewca Grzecznego.
Losy Svippa wypełniają pokaźny fragment I części powieści. Svipp urodził się u szewca Grzecznego. Niestety, nazwisko do niego nie pasowało: spóźniał się z naprawianiem butów, pił, traktował psa bardzo źle. Zwierzak był cały czas uwiązany, cały czas szczekał, był także bity i głodzony. Olle opowiadał:
„W tym czasie gdy Svipp był u szewca, myślałam zawsze, że jest to brzydki i zły pies. Był brudny i potargany, zawsze warczał i szczekał. Teraz wiem, że jest to grzeczny i ładny pies”.


To chłopiec sprawił, że pies stał się grzeczny. Pewnego razu, gdy Olle niósł do szewca buty, a Svipp jak zwykle wyskoczył z budy, szczekał i wyglądał tak, jak gdyby chciał ugryźć, chłopiec przystanął i zaczął z nim rozmawiać. Gdy następnym razem przyszedł, miał ze sobą kość dla Svippa, cały czas też powtarzał, że pies jest ładny i grzeczny. Buty ciągle nie były naprawione, ale zachowanie psa uległo zmianie:
„Aż tu pewnego pięknego dnia - wyobraźcie sobie - Svipp nie warczał już na Ollego. Szczekał tylko tak, jak psy szczekają, gdy zobaczą kogoś, kogo lubią. Wówczas Olle podszedł i pogłaskał Svippa, a Svipp polizał go w rękę”.

Któregoś dnia szewc przewrócił się i zwichnął nogę, zupełnie przestał troszczyć się zwierzaka. Olle odważnie zapytał, czy może zaopiekować się Svippem na czas jego niedyspozycji. Grzeczny myślał, że pies skoczy chłopcu do gardła, a wówczas Olle podszedł do Svippa i pogłaskał go.

Szewc przekazał psa w opiekę Ollemu. Ten sprzątnął i ocieplił mu budę, wymył miseczkę i napełnił ją świeżą wodą, a na koniec wziął go ze sobą na długi spacer aż do Bullerbyn, a Svipp skakał i skomlił z zachwytu.

Gdy w końcu szewca przestała boleć noga, zabronił Ollemu przychodzić do psa. Svipp miał siedzieć w budzie i pilnować domu. Chłopiec był smutny przez wiele dni, aż w końcu jego tata poszedł do Grzecznego i odkupił Svippa.

Po dokładnym wykąpaniu pies nie przypominał dawnego groźnego zwierzaka. Jego życie się zmieniło, nie bywał już zły i nie musiał chodzić na smyczy, a nocy spał u Ollego pod łóżkiem, a gdy dzieci wracały ze szkoły - niósł tornister swemu panu.

Albertyna
Albertyna to kura Bossego. Kiedy tylko Bosse je jajko, uważa, że zniosła je Albertyna.

W ogrodzie rodzeństwa stało stare drzewo, nazywane przez wszystkich „Sowim Drzewem”. Pochodzenie tej nazwy wiązało się właśnie z pochodzeniem kury. Pewnego razu Bossę wdrapał się na drzewo i zabrał sowom jedno jajko, zastępując je kurzym. Sowia mama nie spostrzegła różnicy. Dalej wysiadywała jajka i pewnego dnia w gnieździe były 3 małe sówki i jedno kurczątko. Bosse, obawiając się reakcji sowy, zabrał żółtą istotkę z gniazda, przywiązał czerwoną tasiemkę do jej nogi i puścił pomiędzy kurczęta mamy. Nadał mu imię Albert. Gdy kurczątko podrosło, okazało się, że to nie jest kogucik, tylko kurka. Imię zostało zmienione na Albertyna:
„Albertyna, gdy fruwa, bije więcej skrzydłami niż inne kury. To dlatego, że urodziła się w sowim gnieździe, mówi Bossę”.


Lotta
Lotta to krowa należąca do mieszkańców Zagrody Środkowej, mama cielaczka Pettera.

Svea
Svea to stara, czarna klacz pana Erikssona, na której dostarczano żyto do młyna.

Ajaks
Ajaks to koń Lisy.

Petter
Petter to cielak krowy Lotty. Jego imię wymyślił Olle. Lasse chciał, żeby cielak nazywał się Postrach Północy. Historia cielaka jest bardzo ciekawa.
Pewnego dnia okazało się, że jedna z krów – Lotta – będzie miała cielaczka. Dzieci usiadły cichutko w kącie obory i zaczęły przyglądać się tatusiowi Lisy i chłopcu, który pomagał mu przyjść na świat:
„Był to mały byczek i był taki milutki! Lotta lizała go i widać było, że jest bardzo zadowolona”.

Pontus
Pontus to jagnię Lisy, bardzo żywiołowy i niezwykle mądry jak na baranka.
Historia zwierzęcia była niestety bardzo przykra i bolesna – owca państwa Eriksson nie miała wystarczająco mleka, aby wykarmić swoje dzieci. Jedno zmarło, drugie ledwo co żyło:
„Tatuś wskazał na małe jagniątko, które trzymał na kolanach i które strasznie nędznie wyglądało. Był to brat nieżyjącego jagniątka. Nie dostawało mleka od swojej mamy, a mleko jest jedyną rzeczą, jaką nowo narodzone jagnięta mogą jeść. Tatuś powiedział, że biedactwo pewnie zginie”.

Gdy Lisa i Anna to usłyszały, zaczęły jeszcze bardziej płakać. Tatuś zaproponował, by karmić jagniątko z butelki, jak niemowlę. Dziewczynki zobowiązały się do opieki, cały czas ostrzegane, że zwierzę i tak najprawdopodobniej umrze. Lisa karmiła jagniątko, nazwane Pontus, mlekiem rozcieńczonym wodą ze starej butelki małej Kerstin. Wymagało to ogromnej systematyczności, musiała wstawać wcześnie rano, kładła się też o wiele później, niż wcześniej. Zwierzę szybko pokochało swoją nową opiekunkę:
„Skoro tylko mnie zobaczył, biegł do mnie i wymachiwał swoim małym, krótkim ogonkiem, i beczał tak miło. Był zupełnie biały, lecz na pyszczku miał małą czarną plamkę, tak że można go było od razu odróżnić pomiędzy innymi jagniętami”.


Później Pontus zaczął pić prosto ze skopka, a gdy zrobiło się cieplej – uczył się jeść trawę na pastwisku. Z czasem dorósł, zaczął jeść trawę, chrupać liście i przypominać pięknego barana.

Pewnego dnia Lisa zabrała Pontusa na spacer poza pastwisko. Jagnię wybrało się z nią do szkoły, co bardzo zdziwiło Lassego, Bossę i Ollego, Brittę i Annę. Dziewczynka chciała udowodnić przyjaciołom i braciom, że nie tylko psy chodzą wszędzie z ludźmi. Pontus szedł grzecznie, czasami stawał na chwilę, zupełnie jak gdyby się dziwił, że to jest możliwe.

Wszyscy dotarli do szkoły już po dzwonku. Pontus stał ukryty za nami, tak, że nikt nie mógł go widzieć. Nagle jednak dało się słyszeć słodkie, cichutkie „beeee…” i Pontus wytknął głowę. Pani na początku bardzo się zdenerwowała, a potem zaczęła się śmiać:
„Potem przyprowadziliśmy Pontusa przed katedrę, a wszyscy podchodzili i głaskali go. Przeczytaliśmy następnie w książce od przyrody o owcach i ja musiałam opowiedzieć, jak wykarmiłam Pontusa butelką. Wszystkim okropnie się podobał. Zaśpiewaliśmy też „Biały baranku" specjalnie dla niego. Wydaje mi się jednak, że Pontusa zmęczył trochę hałas i że zaczął tęsknić do pastwiska. Jednak nadal był grzeczny i stał spokojniutko obok mojej ławki przez resztę lekcji. Chwilami podskakiwał troszkę i beczał”.


Na przerwie wszystkie dzieci przyglądały się, jak Pontus pił mleko, a potem biegał sobie po podwórku.

Droga powrotna do domu bardzo zmęczyła jagnię. Dzieci musiały nieść Pontusa na zmianę przez wszystkie pagórki. Potem wszyscy odprowadzili go na pastwisko:
„Nigdy jeszcze nie widziałam jagnięcia biegnącego tak szybko jak Pontus, gdy wypuściliśmy go na łąkę. Galopował do owiec i beczał tak, że rozlegało się po całym pastwisku”.


Ulrik
Ulrik to zły baran należący do mieszkańców Zagrody Północnej. Przez lato przebywał na wyspie na jeziorze. Kiedyś o mało nie zabił dzieci, ale wszystkich uratował Lasse.

Był oto podczas wycieczki na wyspę. Pierwszą rzeczą, jaką dzieci ujrzeli po wyjściu z jeziora był zły baran z Zagrody Północnej. Miał wielkie, zakrzywione rogi i posępną minę. Nie mógł nigdy paść się na pastwisku razem z trzodą, ponieważ przeskakiwał przez wszystkie płoty i atakował każdego, kogo zobaczył. Z tego powodu na wiosnę pasł się na wyspie zupełnie sam, przewożony na miejsce przez ojców dzieci.

Dzieci zupełnie zapomniały, że zły baran Ulrik przebywał akurat na wyspie:
„Tym razem był z pewnością bardziej zły niż zwykle. Pochylił głowę i ruszył pędem na nas, bodąc na wszystkie strony. Ollego uderzył tak mocno, że się przewrócił. Olle oczywiście. Zerwał się jednak szybko i umykał, jak gdyby się paliło. My także zaczęliśmy uciekać. Bossę, Anna i Britta wleźli na wysoki kamień, ja i Olle na drzewo, Lasse zaś schował się za krzakiem”.

Ulrik był okropnie zły, stał pod drzewem, na którym Lisa siedziała z Ollem i bódł w nie tak, że aż leciały kawałki kory. Gdy zaś to nie pomogło, podbiegł do kamienia, na który wdrapali się Britta, Anna i Bossę. Stał i wpatrywał się w nich z wściekłością.

Po jakimś czasie Lasse w końcu wytknął głowę zza krzaka i rozejrzał się. Próbował przemknąć się do kamienia, na którym byli Britta, Anna i Bossę. Niestety, Ulrik zobaczył go i aż podskoczył z zachwytu. Puścił się pędem na Lassego, a ten zaczął uciekać. Był to okropny widok, gdy Lasse biegał pomiędzy krzakami jałowca, a Ulrik sadził tuż tuż za nim.

W pewnej chwili Ulrik przewrócił Lassego, a wówczas dzieci wrzasnęły tak, jak robiono to w epoce kamiennej. Bawół widocznie trochę się przestraszył, dzięki czemu chłopiec zerwał się i pobiegł dalej. Wkrótce jednak Ulrik puścił się pędem za nim, a dzieci krzyczały jeszcze głośniej. Lassemu udało się dobiec do starej szopy na siano. Gdy bawół wbiegł za nim, Lisa zaczęła płakać. Była pewna, że jej brat zaraz zginie:
„W tej samej chwili zobaczyliśmy Lassego wyłażącego przez dziurawy dach. Zsunął się po nim szybko na ziemię, zamknął drzwi do szopy i zawołał:
- Bawół jest schwytany!”.


Gdy zbliżał się czas powrotu do domu, Lasse powiedział, żeby wszyscy wsiedli do łódki, a on sam otworzy drzwi Ulrikowi, a potem pędem dobiegnie do łódki – chłopiec nie zamierzał więzić bawoła, by ten zginął głodową śmiercią. Plan się powiódł. Gdy odpływali, Ulrik stał na brzegu i miał smutną minę.

Kury
Wszystkie kury z Zagrody Środkowej należały do mamy Lisy, to tak zwana kurza ferma w Bullerbyn (wysyła jajka w różne strony ludziom, którzy chcą mieć kurczęta).

Króliki
Króliki Lisy mieszkały w klatce, którą zrobił jej tatuś. Na zimę klatka była przenoszona do obory. Króliki mają mnóstwo dzieci. Lisa sprzedała ich dużo Bossemu i Ollemu, ale temu pierwszemu szybko się znudziły.



Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij






  Dowiedz się więcej
1  Dzieci z Bullerbyn - streszczenie
2  Lasse Erikson - charakterystyka
3  Działalność Wiśniowej Spółdzielni