Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl
Część I

Przedstawienie dzieci z Bullerbyn


Opowieść o dzieciach z Bullerbyn rozpoczyna Lisa. Ma prawie osiem lat i dwóch braci: dziewięcioletniego Lasse i ośmioletniego Bossę. Pierwszy umie opowiadać okropne historie o duchach, jest bardzo silny, bardzo szybko biega, a drugi ma podobne zdolności sportowe co dziewczynka. Opowiada historie o przygodach, w których weźmie udział, gdy będzie duży. Lisa nie ma siostry, choć bardzo by chciała, „To wielka szkoda. Chłopcy są tacy nieznośni!”.

Cała rodzina Lisy mieszka w zagrodzie, która nazywa się Środkowa: „Nazywa się tak dlatego, że leży pomiędzy dwoma innymi. Tamte zagrody nazywają się Północna i Południowa. Wszystkie trzy położone są obok siebie”.

W Zagrodzie Południowej mieszka chłopiec, który ma na imię Olle, ma osiem lat i jest jedynakiem. Olle jest bliskim przyjacielem rodzeństwa, podobnie jak mieszkające w Zagrodzie Północnej dziewczynki: Britta i Anna: „Britta ma dziewięć lat, a Anna tyle co ja. Lubię obie jednakowo. Może tylko trochę bardziej Annę”. Więcej dzieci nie ma już w Bullerbyn, małej wiosce składającej się jedynie z trzech wspomnianych zagród: Północnej, Środkowej i Południowej.

Wieczorami dzieci opowiadały historie o duchach, czytały książki (np. „Wiosny Szwecji”), grały w wilka i owce. Zasypiały, gdy Lasse gasił światło. Aby nie wstawać z łóżka, chłopak przymocował do wyłącznika kawałek tektury, do którego przywiązał sznurek sięgający aż do jego łóżka. Lasse chciał zostać kiedyś inżynierem. Bossę z kolei zamierzał zostać wodzem Indian (albo maszynistą – zależało od jego nastroju), a Lisa… mamą. Jak mówiła: „bardzo lubię małe, malutkie dzieci. Mam siedem lalek, dla których jestem mamą”.

Gdy dzieci wychylają się ze swojego okna, mogą zajrzeć prosto do pokoju Ollego. On też mieszka w pokoju na poddaszu, a Zagroda Środkowa i Południowa położone są blisko siebie.

Podwórka domów przedzielone są ogromnym drzewem. Gałęzie lipy sięgają od okien Lassego i Bossego aż do okna Ollego. Gdy chłopcy pragną odwiedzić się nawzajem, przechodzą do siebie po jej gałęziach. Gdy pewnego dnia ich rodzice postanowili ściąć lipę, ponieważ zacieniała pokoje, Lasse, Bossę i Olle przebłagali ich. Drzewo stoi po dziś dzień.

Zabawa w wysyłanie listów

Dzień siódmych urodzin Lisy obfitował w mnóstwo przyjemności: wspólny podwieczorek ze wszystkimi dziećmi z Bullerbyn (cała szóstka), prezenty (książka z bajkami, torcik czekoladowy), a na koniec zrealizowanie pomysłu Lisy na komunikator między nią z przyjaciółkami. Dziewczynki zawiesiły pomiędzy oknami w swoich pokojach długi sznurek, na którym przeciągały kartonowe pudełko. W ten sposób posyłały sobie krótkie liściki. Gdy Lisa musiała na chwilę wyjść z pokoju, do zabawy przyłączyli się chłopcy:

„Lasse wysłał zaraz w pudełku list, w którym było napisane: „Księżniczka Lisa poszła, ponieważ musiała wytrzeć nos. Jest tu jednak cała masa książąt. Książę Lars, Aleksander, Napoleon”.


Zabawa z listami należała do jednych z ulubionych rozrywek dziewcząt. Zimą, gdy zapadał zmrok, sznurek zastąpiły latarki: „Gdy błysnę trzy razy latarką, oznacza to: „Przyjdź do mnie zaraz! Mam ci coś do powiedzenia”.

Plewienie rzepy

Na początku wakacji dzieci pomagały plewić rzepę, dzięki czemu skarbonka Lisy zaczęła się powoli wypełniać. Wszyscy pomagali sobie na zagonach. Płacono im za każdy opielony rządek (czterdzieści óre za długi i dwadzieścia za najkrótszy). Praca upływała na pogawędkach, opowiadaniu bajek i piciu soku. Był nawet pomysł na konkurs w przeklinaniu, ale szybko upadł.

Pewnego dnia Lasse powiedział do Ollego:

„- Petruska saldo bumbum. A Olle odpowiedział:
- Kolifink, kolifink. A Bossę:
- Mojsi dojsi filibom ararat.”


Specjalny język, rozumiany tylko przez chłopców (dla dziewczynek miał być „za trudny”) wymusił na bohaterkach stworzenie swojego sposobu porozumiewania: „Całe przedpołudnie plewiliśmy, rozmawiając swymi specjalnymi językami. Co prawda nie widziałam między nimi jakiejś różnicy, lecz Lasse powiedział, że nasz język brzmi głupio”.

Wywózka siana

Gdy plewienie zagonów dobiegło końca, zaczęła się wywózka siana. Dzieci jeździły na wozach z sianem całymi dniami i skakały po stogach. Urządziły konkurs skakania z góry, lizaka miał wygrać ten, kto skoczy z najwyższego punktu stogu. Lasse w wykonaniu długiego skoku leżał dłuższą chwilę, nie mogąc się ruszyć. Nikt nie miał odwagi powtórzyć tej inicjatywy.

„Poziomkowe miejsce” tajemnicą dziewczynek

Któregoś dnia, gdy dziewczynki z parobkiem zwoziły siano, napotkały „poziomkowe miejsce”. Rosło tam tyle owoców, że nigdy czegoś podobnego nie widziały. Obiecały sobie, że nie powiedzą o tym odkryciu chłopcom, a wieczorem raczyły się smakołykami z cukrem i śmietanką.

W ciągu następnych dni dziewczynki poszukiwały podobnych miejsc, cały czas ciesząc się przez chłopcami ze swej tajemnicy. Ci, aby nie zostać gorszymi, także mieli sekret. Zrobili dziewięć grot w stogu siana, oczywiście nie chwili powiedzieć, w którym miejscu.

Choć Lisa, Britta i Anna szukały ich kilka dni, nie znalazły grot. Podobno prowadziła do nich specjalna mapa, której także – mimo usilnych starań – nie mogły zdobyć. Na szczęście pomógł im przypadek i Lisa znalazła mapę ukrytą na lipie. Groty zostały zdobyte:

„Były to duże i piękne groty i chłopcy musieli włożyć moc pracy w zrobienie ich. Do ostatniej prowadził tak długi korytarz, iż myślałyśmy, że nigdy się nie skończy. (…) Przede mną była grota. Siedzieli tam Lasse, Bossę i Olle. Ale się zdziwili, gdy nas ujrzeli!”.

Tak jak dziewczynkom, tak i chłopcom udało się poznać tajemnice. Pomogły im patyczki, rzucane przez Lisę, Brittę i Annę przez całą drogę na poziomkową polanę.

Nocleg w stogu siana

Pewnego dnia chłopcy postanowili nocować w stogu siana. Choć mama Lisy uważała, że małe dziewczynki nie powinny nocować w stogu, w końcu pozwoliła im także na nocną zabawę.

Po zrobieniu kanapek i zabraniu koców, wszyscy wyszli z domu o godzinie ósmej wieczorem. Chłopcy mieli spać w stogu Zagrody Środkowej, a dziewczynki w stogu Zagrody Północnej. Olle zabrał również Svippa.

Gdy już dziewczynki miały udać się w stronę swojej „sypialni”, Lasse krzyknął:

„- Śpijcie dobrze! Jeśli będziecie mogły! W zeszłym roku znaleziono żmiję w sianie w Zagrodzie Północnej. Ciekaw jestem, czy i w tym roku jest tam jakaś żmija?
A Bossę powiedział:
- Może tak, a może nie! Lecz na pewno jest tam cała masa myszy polnych! Brrrr... jakie to wstrętne!”.


Choć na dworze było jasno, w stogu było niemal zupełnie ciemno. Dziewczynki położyły się na sianie, które pięknie pachniało, ale także kłuło. Rozmowom nie było końca. Nie chciało im się wcale spać, tylko jeść. Nagle usłyszały wycie:
„Straszne, przeraźliwe wycie! Jak gdyby tysiąc duchów zawyło naraz. Cud, że nie umarłyśmy! Nie, nie umarłyśmy, tylko zaczęłyśmy wrzeszczeć. Ach, jakże Lasse, Bossę i Olle się śmiali! Bo to oni oczywiście tak wyli i siano szeleściło wtedy, kiedy czołgali się do nas”.

W końcu chłopcy poszli z powrotem na swój stóg. Dziewczynki zamierzały się odegrać, ale w końcu zasnęły. Obudziło je pianie koguta w Zagrodzie Północnej i chłód. Gdy już wyszły ze stogu, spotkały wracających chłopców. W domu okazało się, że wszyscy jeszcze śpią, była dopiero 4:30.

Powrót do szkoły

Nadszedł czas powrotu do szkoły. Szkoła była nieco oddalona od Bullerbyn. Dzieci musiały wychodzić z domu już o siódmej, zaopatrzone w mleko i kanapki. Lisa bardzo cieszyła się na spotkanie z koleżankami i panią, chłopcy trochę mniej.

Nauczycielka mieszkała w szkole, na piętrze. Miała śliczny pokoik, pianino, dużo książek i małą kuchenkę. Uczniowie pomagali jej przynosić drewno, za co w zamian pożyczała im książki i zapraszała na czekoladę.

Opowieści o trollach, olbrzymach i czarownicach w drodze do i ze szkoły

Droga do szkoły jesienią i zimą jest bardzo trudna ze względu na panującą jeszcze ciemność i las dookoła. Na szczęście Lasse urozmaicał ten czas opowieściami o mieszkających w lesie trollach, olbrzymach i czarownicach. Często opowiadał też o gwiazdach, znał się na nich.

Przedwigilijna Śnieżyca

Przed Gwiazdką miała miejsce wielka śnieżyca. Śnieg zaczął padać na tydzień przed Wigilią. Drugiego dnia opadów dzieci z Bullerbyn opuściły szkołę duże wcześniej, niż zawsze:

„O pierwszej wyszliśmy ze szkoły. Ach, jakież były zaspy! A jaki wicher! Musieliśmy iść zgięci wpół (…) Szliśmy i szli, i szli. Trzymaliśmy się za ręce, żeby się nie pogubić. Śnieg sięgał mi wysoko za kolana i muszę przyznać, że wtedy niezbyt prędko można się posuwać naprzód. Wicher przenikał na wskroś i zrobiło się tak zimno, że zdrętwiały nam palce u nóg i rąk”.


Dzieci zdecydowały się zrobić postrój u szewca. Dziewczynki nie miały już siły dalej iść. Rzemieślnik nie ucieszył się na ich widok, nie poczęstował ich nawet niczym ciepłym do picia, mimo iż sam rozgrzewał się kawą.

Gdy zmierzch zapadł, śnieg przestał padać i wiatr ucichł. Niestety, ogromne zaspy uniemożliwiały przebycie dalszej drogi. Lisa był bliska płaczu, gdy nagle usłyszała dzwonki u sanek – jej tatuś jechał pługiem śnieżnym. Wszyscy razem wrócili do Bullerbyn, gdzie dostali gorącego rosołu z kluseczkami.

Boże Narodzenie w Bullerbyn

Następnego dnia słońce świeciło, a biały puszysty śnieg leżał na wszystkich drzewach. Tego dnia bohaterowie mieli po raz ostatni przed Gwiazdką iść do szkoły. Gdy już dotarli na miejsce, nauczycielka przeczytała wszystkim śliczne opowiadanie, a na koniec rozdała książki zamówione aż ze Sztokholmu.

Choć dzieci obiecały mamom, że nie zajrzą do książki aż do Gwiazdki, w drodze do domu Britta odczytała na głos swoją.

W domu wszyscy byli zajęci robieniem świątecznej kiełbasy i wszędzie był straszny rozgardiasz. Zaraz po obiedzie rodzeństwo wyszło na dwór zbudowało w ogrodzie ogromną, piękną latarnię ze śniegu. Pomagali im Britta, Anna i Olle. Na koniec przyjaciele wynieśli snopki świąteczne dla ptaszków

Wieczorem wszyscy siedzieli u dziadziusia wokół dużego, okrągłego stołu i kleili koszyczki na choinkę. Zrobili pięćdziesiąt cztery koszyczki, które podzielili równo po osiemnaście dla Zagrody Północnej, osiemnaście dla Zagrody Środkowej i osiemnaście dla Południowej. Lisa była szczęśliwa:
„Jest to najprzyjemniejsze ze wszystkiego, co znam. Jest nam wtedy - wszystkim dzieciom w Bullerbyn - tak wesoło! Wesoło jest nam zresztą często. I latem, i w zimie, i na wiosnę, i na jesieni. O, jak nam jest wesoło!”.


Część II

Narodziny małej Kerstin, siostrzyczki Ollego

Do mieszkających w Bullerbyn dzieci - Lasse, Bossę, Lisa, Olle, Britta, Anna – dołączyła mała siostrzyczka Ollego, która ma zaledwie parę miesięcy i stała się oczkiem w głowie całej wioski.

Pieczenie wigilijnych pierników

Początkiem Świąt Bożego Narodzenia dla dzieci z jest dzień pieczenia pierników. Panuje ogólna wesołość, jak w wieczór wigilijny. Najlepszą foremką do pierniczków w domu Lisy jest mały prosiaczek. Zawsze zagarnia ją Lasse.

Konkurs liczenia ziarnek grochu zamkniętych w butelki

Po pieczeniu pierników odbywa się specyficzny konkurs:
„(…) włożyliśmy trzysta dwadzieścia dwa ziarnka grochu do butelki i obeszliśmy z nią wszystkie zagrody w Bullerbyn, i wszyscy musieli zgadywać, ile ziarnek grochu jest w butelce. Ten, kto odgadnie najlepiej, miał dostać ciastko w nagrodę”.


Wybór i ścinanie choinek

Nazajutrz dzieci z tatusiami jadą do lasu po choinki, a mamusie gotują jedzenie.

Wigilia

Gdy nadchodzi w końcu dzień wigilijny, od samego rana czuć świąteczną atmosferę, co widać z relacji Lisy:
„obudziłam się bardzo wcześnie i pobiegłam do kuchni tylko w koszuli i - oj, jak tam było pięknie! Na podłodze leżały nowe gałgankowe chodniki, poręcz wokół pieca owinięta była białą, zieloną i czerwoną karbowaną bibułą, wielki, rozsuwany stół zasłany był świątecznym obrusem, a wszystkie miedziane rondle były świeżo wyczyszczone”.


Po południu w dzień wigilijny rodzeństwo zazwyczaj odwiedza Kristin w Zagajniku z całym koszykiem smakołyków, włożonych tam przez wszystkie mamy („duży kawałek szynki i kiełbasa, i ser świąteczny, i kawa, i pierniki, i świeczki, i cukierki, i już nie pamiętam, co jeszcze”). Przedtem wszyscy idą do dziadziusia, gdzie wspólnie ubierają choinkę.

Po powrocie do domu nadszedł czas na spędzanie chwil z rodziną. Lisa, Lasse i Bossę maczali sobie kawałki chleba w wielkim rondlu, w którym gotowała się kiełbasa i szynka („Ach, jakże to było doskonałe!”), a potem czekali na prezenty. Gdy w końcu zrobiło się ciemno, dzieci poszły z upominkami do przyjaciół, nakładając maski krasnoludków na twarze.

W końcu nadszedł czas kolacji. Rodzina Lisy zasiadła przy rozsuwanym, świątecznym stole w kuchni: „Na stole paliły się świece i stała masa jedzenia, ale ja jadłam niemal wyłącznie szynkę. No i oczywiście kaszę”.

Po kolacji przystąpiono do wspólnej lektury Biblii, śpiewania kolęd i rozpakowywania prezentów. Rodzeństwo dostało po tyle samo upominków. Wieczór zakończył się wspólnym tańcem wokół choinki.

Sylwester

Nadszedł Sylwester. Dzieci zamierzały czuwać aż do północy, chłopcy w pokoju Lassego, a dziewczynki u Lisy. Przygotowaniom nie było końca:
„Ach, jak wesoło było tego wieczoru. Sprzątnęłam ślicznie mój pokój, wyrzuciłam na dwór i wy trzepałam wszystkie dywaniki, starłam kurze i przyniosłam sobie śliczny lichtarz z pięcioma świecami. Postawiłam go na środku stołu. Dokoła poustawiałam: miskę z jabłkami, dzbanek z sokiem jeżynowym i talerz z orzechami”.


W oczekiwaniu na północy dzieci zaczęły topić ołów, który dostały od dziadziusia. Wróżba miała im powiedzieć, co czeka je w Nowym Roku. Gdy już wszyscy stopili swój ołów, usiedli na podłodze przed ogniem i zaczęli opowiadać bajki. Potem grano „w orzechy”, aż w końcu, bawiący się stopniowo ulegali zmęczeniu. Bossę nie wytrzymał i zasnął.

Po wybiciu północy dzieci zgasiły świece, stanęły przy oknie i wyglądały w ciemną noc, by zobaczyć, czy nie nadjeżdża Nowy Rok: „Nie zobaczyliśmy jednak nic”.

Wizyta mieszkańców Bullerbyn u cioci Jenny
Najprzyjemniejszą rzeczą w ciągu całych ferii świątecznych była wizyta mieszkańców Bullerbyn u cioci Jenny. Mieszkała ona w zagrodzie, która położona jest daleko za Wielką Wsią. Droga trwała wiele godzin, wszyscy podróżowali saniami: „Nasze sanie jechały pierwsze, za nimi sanie z Zagrody Południowej, a za nimi sanie z Zagrody Północnej. Ach, jak pięknie dzwoniły dzwoneczki!”.

Po dotarciu na miejsce dzieci bawiły się z trzema córeczkami cioci Jenny. Na przyjęciu było także mnóstwo innych dzieci. Bawiono się w czarownicę, w „Wodę, roślinę, kamień!”. Lisie bardzo podobał się domek dla lalek swoich kuzynek. Gdy dorośli w końcu się najedli, przyszli do dzieci i bawili się razem z nimi:
„Tatuś Ollego był ciuciubabką. (…) Potem graliśmy w fanty. (…) Bawiliśmy się długo i było nam bardzo wesoło. Anna i ja wymykałyśmy się tylko od czasu do czasu, żeby popatrzeć na domek lalek”.


Najprzyjemniejszą rzeczą z wizyty u cioci Jenny był nocleg. Było czternaścioro dzieci. Wszyscy mieli spać rzędem na podłodze, rozłożono sienniki, rozdano koce. W końcu, po wysłuchaniu wielu opowieści, dzieci zasnęły.

Nazajutrz wszyscy wyruszyli w drogę powrotną. Do Bullerbyn dotarli po południu, już po zmroku.

Jazda na łyżwach na zamarzniętym jeziorze

Pewnego dnia dzieci postanowiły pojeździć na łyżwach na zamarzniętym jeziorze. Mimo wyrąbanej w lodzie przerębli, mamy zgodziły się na zabawę. Bohaterowie obiecali zachowywać się ostrożnie i omijać otoczoną jałowcem dziurę. Niestety, Lasse chciał się popisać i w końcu wpadł do wody:
„I nagle - plusk! Wjechał tyłem prosto do przerębli, gdyż zapędził się zbyt daleko. Zaczęliśmy krzyczeć. Lasse krzyczał najgłośniej. Przestraszyliśmy się okropnie, bo myśleliśmy, że Lasse utonie. Położyliśmy się na lodzie długim rzędem, trzymając jedno drugie za nogi. Bossę leżał na samym przodzie przy przerębli, a my trzymaliśmy go z całej, całej siły za nogi. Wtedy Bossę wyciągnął Lassego z przerębli i pobiegliśmy do domu, ile było sił w nogach”.

Gdy chłopiec doszedł do siebie w zaciszu domowego ogniska i dzięki opiece mamy, wieczorem dołączył do przyjaciół. Wspólnie zbudowali fortecę ze śniegu i bawili się w wojnę na kule śnieżne, a potem w berka w ciepłej oborze.

Zakończenie ferii świątecznych i powrót do szkoły

Gdy ferie świąteczne się skończyły, nadszedł czas powrotu do szkoły. Dzieci podróżowały do niej na Sparkach (specjalnych sankach, podobnych do hulajnogi). Pierwszego dnia pani poczęstowała dzieci kupionymi w Sztokholmie cukierkami, dziewczynki wymieniały się zakładkami do książek, a chłopcy organizowali wojnę na kule śnieżne. Na wiosnę królowała z kolei gra w kulki oraz w klasy.

Wielkanoc

Prócz Bożego Narodzenia, w Bullerbyn kolejnym hucznie obchodzonym świętem jest Wielkanoc. Wczesnym rankiem dzieci przygotowywały kartki z białego papieru, które potem szpilką miały przyczepiać ludziom na plecach tak, by tego nie zauważyli. Rysowały na nich śmieszne postacie, pisały „Zły orangutan” i „Ostrożnie, pies” i podobne rzeczy.

Próby przyczepienia ich sobie wzajemnie nie udały się, tylko Agda dała sobie przez nieuwagę przypiąć napis „Ach, jak lubię Oskara!”. Gdy parobek przyszedł na obiad, zauważył napis, śmiał się i powtarzał: „- To dobrze, kochana Agdo, to dobrze!”.

W Wielki Czwartek dzieci tradycyjnie przebrały za Baby Jagi i udawały, że latają na miotłach, a w Wielką Sobotę urządziły przyjęcie pod nieobecność rodziców, by przygotować pisanki wielkanocne. Malowanie przebiegło w wesołej atmosferze, potem wszyscy wzięli udział w konkursie jedzenia jajek, by na koniec wyruszyć na poszukiwanie jaj wielkanocnych z cukierkami w środku, schowanych przez mamę Lisy, Lassego i Bossego.

Wieczorem dzieci mogły się bawić do późna, ponieważ była to Wielka Sobota. Agda poszła na spacer z Oskarem, więc dom był do dyspozycji bohaterów. Najpierw uprzyjemniali sobie czas ciuciubabką po ciemku, potem poszli do dziadziusia zrobić kogel-mogel, a on opowiadał im, jak kiedyś dawno temu było na świecie.

Znalezienie informacji o skarbie

Właśnie podczas zabawy na strychu bohaterowie znaleźli zatknięty papier między dachówkami, na którym widniał tekst:
„Szókajcie skarbu na wyspie na jeziorze. Tam zakopałem prawdziwe perły. Szókajcie na środku jeziora. Ktoś, kto kiedyś mieszkał w tym domu”.


Dziewczynki od razu dostrzegły błędy ortograficzne, a chłopcy postanowili odnaleźć skarb. Lisa, Anna i Britta przejrzały podstęp, lecz postanowiły udawać, że nie wiedzą o prawdziwym autorze listu (Lasse).

Poszukiwanie pereł i odkrycie przez dziewczynki spisku chłopców

Nazajutrz wszyscy wyruszyli na wyspę szukać skarbu. Wzięli łódkę z Zagrody Północnej, Lasse wiosłował. Chłopcy przez cały czas rozmawiali o perłach, zdecydowali, że oddadzą wszystkie dziewczynkom, a na koniec obwieścili, że same mają ich szukać:
„Szukajcie na samym środku wyspy - powiedział Lasse. -I krzyknijcie nam, gdy je znajdziecie! Obiecajcie! Chcemy być przy tym, gdy będziecie otwierać blaszaną puszkę!”.

Gdy Britta zapytała, skąd on wie, że perły będą w blaszanej puszce, miał zmieszaną minę, dał wymijającą odpowiedź.

Dziewczynki wyruszyły na poszukiwanie. Bez trudu odnalazły zakrytą kamieniami zardzewiałą, blaszaną puszkę, a w niej kartkę: ,,Cha, cha, dziewczynom można wmówić, co się chce! Ktoś, kto kiedyś mieszkał w tym domu”.

Lisa, Anna i Britta włożyły do puszki małe czarne bobki po zwierzętach i nową kartkę, na której napisały: „Macie tu swoje prawdziwe perły. Strzeżcie ich pilnie, bo zrobił je ktoś, kto kiedyś mieszkał na tej wyspie”.

Potem schowały puszkę z powrotem pod kamienie, pobiegły do chłopców i powiedziały im, że nie mogą znaleźć skarbu. Chłopcy popędzili w głąb wysepki, a dziewczynki zaczęły się za nimi skradać. Lasse wyjął puszkę i zdziwiony zajrzał do niej, słysząc dziwne grzechotanie przy potrząsaniu. Przeczytawszy kartkę na głos, cisnął puszkę daleko i powiedział: „- Ta zniewaga krwi wymaga!”. Wówczas Britta, Anna i Lisa wyskoczyły zza krzaków i śmiały się tak głośno, jak tylko się dało.

Po zakończeniu sporu o skarb (kto kogo najpierw przejrzał), dzieci zrobiły zbójecką kryjówkę i bawiły się w zbójców w starej szopie na siano. Lasse był Robin Hoodem, Bossę był drugim hersztem i nazywał się Rinaldo Rinaldini. Zabawa należała do udanych, trwała do dziewiątej wieczorem.

Kopanie kartofli
Nazajutrz wszyscy mieli kopać kartofle, z tego powodu przez trzy dni bohaterowie nie musieli chodzić do szkoły.

Część III

Lisa kończy 9 lat

Lisa skończyła już dziewięć lat i nadal mieszkała w Bullerbyn (po polsku nazwa ta oznacza „Hałasowo”). Wioska przyciąga ludzi ze względu na piękne położenie na wzgórzu i zapierające dech w piersiach widoki na las. Niektórzy przyjeżdżali i przyglądali się otoczeniu.

Wizyta wytwornej pani i jej córeczki w Bullerbyn

Pewnego razu przyjechała „bardzo wytworna pani z dziewczynką”. Były bardzo elegancko ubrane, mała miała na imię Monika. Mama Lisy zaprosiła je na sok wiśniowy do ogrodu, poleciła córce pobawić się z nieznajomą.

Popisy na szczudłach Lassego

Lasse zaczął się popisywać i chodzić na bardzo wysokich szczudłach, sięgających pierwszego piętra domu. Niestety, zagapił się i wszedł w wystawione przez Agdę wiadro z pomyjami dla prosiaków: „Wylał całe wiadro świńskich pomyj i sam rozłożył się w nich jak długi”.

Gdy już się umył, wrócił tak samo pewny siebie, jak przed upadkiem, wykręcił włosy z
wody, spojrzał na Monikę i powiedział: „- Czego się nie robi, żeby ludzie mogli trochę się zabawić!”.

Chłopcy zaczęli rozmawiać z Moniką, Olle pokazał jej nawet malutką Kerstin. Gdy Lisa zauważyła, że nowo poznana dziewczynka ma piękną broszkę, a natychmiast ją odpięła i włożyła jej do ręki. Mamusia Moniki także mówiła, żeby Lisa przyjęła podarunek i w końcu bohaterka grzecznie podziękowała. Była to piękna ozdoba: „Była cała z małych czerwonych paciorków i najładniejsza, jaką kiedykolwiek widziałam”.

Po powrocie Britty i Anny z Wielkiej Wsi, dziewczynki także poznały gości. Opowiedzieli Monice o swoich zabawach i o życiu w Bullerbyn, a ta była zachwycona. Niestety, wkrótce odjechała wraz z mamą.

O wizycie natychmiast dowiedział się dziadziuś, dzieci szczegółowo opowiedziały mu o samochodzie, Monice i broszce.

Historia zęba Ollego

Pewnego dnia Ollemu zaczął bardzo ruszać się ząb. Dłubał sobie w buzi na lekcji, więc pani nakazała mu wyrwać ząb, gdy wróci do domu, a nazajutrz pokazać wszystkim dziurkę. Gdy chłopiec to usłyszał, zrobił przerażoną minę. Uważał, że to okropne wyrwać ząb, nawet jeśli się rusza.

Lisa i jej bracia zwykle dostawali dziesięć óre za każdy mleczny ząb, który wyrwał im tatuś (oczywiście tylko takie, które się ruszały) dzięki zawiniętej dookoła zęba grubej nitce.

Biedny Olle bardzo się bal wyrwania mleczaka. Całą drogę ze szkoły szedł ze zwieszoną głową i niewiele mówił. Lasse zaproponował:
„Gdy przyjdziemy do domu, zawiążesz grubą nitkę wokół zęba, a drugi jej koniec przy wiążemy do płotu. Wtedy rozżarzę kawałek żelaza, do czerwoności i przejadę ci tym żelazem przed samym nosem. Tak się przestraszysz, że odskoczysz w tył, a wówczas ząb wyleci”.


Olle oczywiście zaprotestował, lecz gdy wrócili go domu, faktycznie zawiązał grubą nitkę wokół zęba, aby móc za nią od czasu do czasu pociągnąć i w ten sposób jeszcze bardziej rozruszać ząb. Najbardziej gnębiło go to, że jutro musiał wszystkim w szkole pokazać pustą dziurkę. Inaczej pani zrozumiałaby, że boi się wyrywania zębów, a on wcale tego nie chciał.

Dzieci bawiły się w piłkę na dole, na drodze. Przez cały czas długa, czarna, gruba nitka zwisała Ollemu z ust. Gdy biegał, wyglądało to bardzo śmiesznie. Chwilami zapominał o zębie, śmiał się i rozmawiał jak zwykłe. Nagle jednak zaczynał markotnieć, pociągał bojaźliwie za nitkę i wzdychał.

Gdy wszyscy mieli dość grania w piłkę, poszli na górę do dziadziusia. Ten opowiedział mrożącą krew w żyłach historię:

„kiedy był dzieckiem, miał tak okropny ból zęba przez cały miesiąc, że w końcu zmuszony był pójść do kowala, żeby mu wyrwał ów ząb. W gminie tej nie było jeszcze wtedy dentysty. Kowal wziął wielkie obcęgi od podków i wyrwał dziadziusiowi ząb i to strasznie bolało. Lecz gdy dziadziuś wrócił do domu, znów go ząb okropnie rozbolał. Bo kowal wyrwał niewłaściwy ząb. Potem ząb bolał dziadziusia jeszcze przez cały miesiąc, ale nie miał już odwagi iść do kowala. To tak okropnie bolało, gdy kowal rwał duże, trzonowe zęby zwykłymi cęgami. W końcu jednak ból był nie do zniesienia i dziadziuś musiał do niego pójść. Tym razem kowal wyrwał właściwy ząb. Musiał szarpać z całej siły, bo ząb siedział bardzo mocno i miał bardzo duże korzenie”.


Gdy Olle pobiegł do domu, Lasse postanowił zakraść się do niego i dokończył jego udrękę: „- Dam radę. Lekarz dentysta Lasse Eriksson wyrywa zęby ze znieczuleniem - powiedział i wypiął dumnie brzuch”.

Wszyscy pobiegli do pokoju amatorskiego stomatologa i usiedli w oczekiwaniu. Gdy Olle w końcu się położył i zgasił światło, reszta zamarła. Po chwili usłyszeli szelest na lipie, rosnącej między domami: „To szedł Olle”. Britta, Anna i Lisa wśliznęły się szybko do dużej szafy w ścianie, a Lasse i Bossę rzucili się na swoje łóżka i podciągnęli kołdry pod brodę. Olle powiedział, że prawdopodobnie jutro nie pójdzie do szkoły, ponieważ boli go brzuch.

Gdy chłopiec przeszedł po lipie z powrotem do siebie, jego przyjaciele dalej czuwali, aż zaśnie. W końcu Lasse zapytał, czy Olle już śpi. Niestety, jeszcze nie zasnął, musieli jeszcze poczekać. Po jakimś czasie Lasse i innie weszli po lipie do Ollego, a starszy brat Lisy ujął mocno grubą nitkę, wyrecytował krótki wierszyk i pociągnął - i na końcu nitki dyndał już ząb. Olle nawet się nie obudził, mruknął tylko przez sen, że boli go brzuch.

Lasse przywiązał nitkę do lampy pod sufitem, dyndał na niej ząb.

Następnego dnia Ollego wcale nie bolał brzuch. Stał przed swoją furtką i czekał na przyjaciół jak zwykle. Tak się śmiał, że na samym przedzie widać było między zębami dużą dziurę. Dzieci opowiedziały mu o wczorajszym podstępie, a on śmiał się głośno. Był tak wesół, że aż skakał i kopał wszystkie kamienie leżące na drodze.

Tajemnicza Skrzynia Mędrców i odkrycie jej przez dziewczynki

Olle dbał o wyrwany przez Lassego ząb tak, gdyby to była bryła złota. Nosił go w kieszeni w pudełku od zapałek, czasem go wyjmował i przyglądał mu się.

Parę dni później Bossemu zaczął ruszać się ząb. Chłopiec wymyślił, żeby i jemu usunięto ząb podczas snu. Przywiązał długą, grubą nitkę do zęba, a potem przymocował ją do klamki u drzwi. Gdy następnego ranka Agda weszła do pokoju, żeby obudzić chłopców, pociągnęła klamkę i ząb wyskoczył. Bossę bardzo się ucieszył i także włożył swój ząb do pudełka od zapałek.

Lassego drażniło to, że nie miał wyrwanego zęba. Wieczorem przeszukiwał swoją szufladę bardzo dokładnie w poszukiwaniu wyrwanego rok temu trzonowca. Po znalezieniu zguby okazało się, że był to bardzo zepsuty ząb. Powędrował także do pudełka od zapałek.

Przez cały wieczór Lasse, Bossę i Olle chodzili ze swymi pudełkami od zapałek i grzechotali nimi, zadzierali nosy, nawet nie chcieli zagrać z dziewczynkami w piłkę. Nagle zaczęli mówić między sobą o tajemnicy, zamierzali sprowokować je do zadawania pytań:
„- Chyba dobrze to schowałeś? - spytał Bossę Lassego.
- Bądź spokojny - zapewnił Lasse. Skrzynię Mędrców należy chować w bezpiecznym miejscu!
- Tak, bo inaczej dziewczynki mogłyby się do tego dobrać - powiedział Olle – a to byłaby prawdziwa bieda”.


Chłopcy jeszcze ciągnęli temat, a dziewczynki udawały, że ich nie słuchają. W końcu chłopcy sobie poszli, pojeździć konno na czarnej klaczy, Swei, a Lisa, Britta i Anna postanowiły odszukać Skrzynię Mędrców. Zaczęły od pokoju Lassego i Bossego, zaglądały do szuflad i pod łóżka, i na półki w szafie, i do pieca. Gdy były akurat na strychu, usłyszały zbliżających się chłopców. Na szczęście zdążyły ukryć się w starych ubraniach. Chłopcy wyjęli skrzynkę i złożyli przysięgę:
„- Mędrcy, przysięgnijcie, że nigdy nie zdradzicie kryjówki! - zawołał Lasse (…) - Przysięgnijcie, że nigdy nie pozwolicie na to, by Skrzynia Mędrców dostała się w ręce niewiernych! (…) - Bo jeśli dostanie się w ręce niewiernych - powiedział Lasse - to straci swą tajemniczą moc”.


W końcu Lasse schował ją z powrotem pod obluzowaną deskę, po czym zeszli na dół. Wówczas dziewczynki czym prędzej otworzyły stare pudełko od cygar, na którym był napis SKRZYNIA MĘDRCÓW i narysowana trupia czaszka. W środku były tylko trzy małe, białe ząbki.

Lisa, Anna i Britta dołożyły do zębów chłopców stare, sztuczne zęby Agdy i schowały pudełko tam, gdzie było przedtem. Potem wyszły zobaczyć, co robią chłopcy. Grali na drodze w kulki. Usiadły więc przy drodze i zaczęły się podśmiewywać: „- A, więc mędrcy mają zwyczaj wieczorami grywać w kulki (…) - Myślę, że Skrzynia Mędrców byłaby chyba dobra do przechowywania kulek. (…)”.

W końcu Lasse nie wytrzymał i powiedział, że:
„Skrzynia Mędrców pełna jest tajemniczej mocy i można nią czynić cuda. Ukryta jest w zatajonym miejscu, a my nigdy, nigdy, nigdy nie dowiemy się gdzie. Tylko tajne bractwo, które rozporządza tą Skrzynią, wie, gdzie ona się znajduje. Gdyby było inaczej, utraciłaby ona swą tajemniczą moc”.

Gdy dziewczynki wspomniały o desce w podłodze na strychu, chłopcy czym prędzej oddalili się z podwórza pod pozorem obejrzenia ptasich jaj. Lisa, Anna i Britta pobiegły zaś do mamy Ollego i powiedziały jej, że chcą tylko wziąć coś z pokoju Ollego. Szybko przeszły po lipie do pokoju Lassego i Bossego, stamtąd pobiegły pędem na strych, gdzie znowu schowały za ubraniami. Zaledwie zdążyły tam stanąć, a już usłyszały tupanie chłopców na schodach.

Gdy Lasse otworzył pokrywkę, wszyscy równo wrzasnęli, a dziewczynki wybiegły ze śmiechem z ukrycia: „- Teraz macie już pewnie tyle tej tajemnej mocy, że wystarczy wam na cały rok!. Wówczas Lasse cisnął zęby Agdy na podłogę i powiedział, że dziewczyny nie powinny w ogóle istnieć na świecie, bo „one tylko wszystko psują”.

Noc świętojańska w Bullerbyn

Zaraz pierwszego wieczoru po rozpoczęciu wakacji dzieci szły nad jezioro w Zagrodzie Północnej łowić ryby własnoręcznie zrobionymi wędkami. Ten wieczór Lasse nazywa Wielkim Wieczorem Rybackim, a pagórek, na którym siedzą – Okonim Wzgórzem.

Innym symbolicznym wakacyjnym wieczorem jest wieczór świętojański. Na łące w Zagrodzie Południowej stawiano wówczas wielki słup. Dzieci ozdabiały go znalezionym wspólnie w lesie gałęziami, wiankami z bzu, śpiewając przy tym piosenki. Gdy już wszystko było gotowe, rozpoczęły się tańce wokół tej wielkiej zielonej kolumny, przy akompaniamencie harmonijki. Potem wszyscy usiedli na łące i pili kawę, jedli też bułeczki i ciastka.

Po napełnieniu żołądków dzieci i rodzice bawili się w „Ostatnia para naprzód" i inne gry, a Svipp biegał wokoło i szczekał.

Tego wieczoru bohaterowie mogli kłaść się spać tak późno, jak tylko chcieli:
„Agda powiedziała, że jeżeli się przelezie przez dziewięć płotów, zanim się pójdzie spać, i jeśli się zerwie dziewięć rodzajów kwiatów i położy się je pod poduszkę, to w nocy będzie się miało sen. O tym, za kogo się wyjdzie za mąż. Britta, Anna i ja miałyśmy wielką ochotę prze-leźć przez dziewięć płotów, chociaż zdecydowałyśmy już dawno, za kogo wyjdziemy za mąż. Ja wyjdę za Ollego, a Britta i Anna za Lassego i Bossego”.


Chłopcy poprosili dziewczynki, żeby śniły o kimś innym, a nie o nich. Gdy usłyszeli od Agdy, że przez czas pokonywania płotów nie można rozmawiać i śmiać się, jeszcze mocniej obśmiali ten pomysł. Dziewczynki jednak były obojętne na te uszczypliwości i zabrały się do pokonywania przeszkód:

„Zaledwie przelazłyśmy przez pierwszy płot, zaczęło się. Lasse, Bossę i Olle przeleźli też za nami tylko po to, żeby się z nami drażnić i pobudzać nas do śmiechu.
- Nie właź w krowie placki! - powiedział Lasse do Anny.
- Tu na pewno nie ma krowich plac... - powiedziała Anna, która nagle przypomniała sobie, że nie wolno rozmawiać. Wtedy Britta, Anna i ja zaczęłyśmy chichotać. A chłopcy się śmieli.
- Nie chichoczcie - ostrzegł Lasse. - Pamiętajcie, że nie wolno wam się śmiać. Wówczas zaczęłyśmy jeszcze bardziej chichotać. Chłopcy biegli za nami przez cały czas i ciągnęli nas za włosy albo szczypali nas w ramiona, żebyśmy się śmiały. Nie mogłyśmy ich odpędzić, bo nie wolno nam było mówić”.


W końcu, po wielu trudach, dziewczynki pokonały dziewiąty płot, wściekłe na chłopców za zepsucie wróżby. Lisa położyła sobie pod poduszkę zebrane kwiaty, jednak w nocy nie przyśniło się jej nic a nic: „- Jestem pewna, że tylko dlatego, że ci głupi chłopcy pobudzali nas do śmiechu. A za Ollego i tak wyjdę za mąż, i już!”.

,,Wiśniowa Spółdzielnia”

W Bullerbyn rosło bardzo dużo drzew wiśniowych, jedno z pysznymi gruszkami i dwa, na których rosły smaczne, małe, żółte śliweczki. Pod oknem dziadziusia rosła z kolei ogromna czereśnia, której gałęzie zwisały niemal do samej ziemi. Co roku dzieci bolały brzuchy, gdy przychodziła pora czereśni – jedli je bez opamiętania. Potem przychodził czas na śliwki.

Jednego lata było tyle wiśni, że dzieci nie mogły ich zjeść wszystkich, chociaż wszyscy się starali. Lasse chciał ususzyć sobie trochę owoców według przepisu mamy, więc nasypał ich pełną blachę i włożył do pieca. Niestety, potem poszedł kąpać się i zapomniał o owocach. Gdy zajrzał później do pieca, było tam tylko trochę czarnych, małych pestek.

Czytając dziadziusiowi gazetę, bohaterowie natknęli się na informację, iż w Sztokholmie litr wiśni kosztował dwie korony. Lasse i reszta próbowali obliczyć, ile by zarobili, gdyby ich drzewa właśnie tam rosły: „Wyszło tak okropnie dużo, że Lasse aż zbladł, gdy o tym pomyślał”.

Chłopiec rozmyślał przez całą noc i następnego dnia oznajmił, iż otwiera sklep z wiśniami na dole przy ruchliwej szosie, która była po drugiej stronie Wielkiej Wsi. Brat i siostra podchwycili ten pomysł i we trójkę założyli spółdzielnię, nazywając ją „Wiśniową Spółdzielnią". Britta, Anna i Olle przyłączyli się także, chociaż nie mieli własnych drzew wiśniowych. Pomagali zrywać owoce.

Wszyscy wstawali o piątej rano, by rwać wiśnie. Gdzieś koło ósmej były już wszystkie w dużych koszach, bohaterowie kupili w sklepie wujka Emila całą masę brązowych torebek papierowych (za pieniądze, które pożyczyli ze skarbonki Bossego). To właśnie sklepikarz był pierwszym klientem: kupił dwa litry za dwie korony. Podobno taka była cena wiśni w tych okolicach.

Młodzi przedsiębiorcy ustawili się wzdłuż szosy samochodowej, ze zrobionym własnoręcznie szyldem „WIŚNIE”, podnoszonym do góry, ilekroć przejeżdżał jakiś samochód. Niestety, samochody mijały ich w dzikim pędzie, Lasse był bardzo zły. Postanowił dać kierowcom nauczkę:
„Gdy nadjechał następny samochód, Lasse wyskoczył na sam środek szosy, podniósł szyld i nie odskoczył, aż dopiero w ostatniej chwili. Wówczas samochód zatrzymał się z okropnym zgrzytem i wygramolił się z niego jakiś człowiek, który chwycił Lassego za ramię i powiedział, że powinien dostać takie lanie, żeby nie mógł usiąść”.
Na koniec rozzłoszczony mężczyzna kupił litr wisien i pojechał sobie dalej.

Gdy samochody mijały bohaterów, wznosiła się za nimi czarna chmura kurzu i cały ten kurz leciał na nich. Dziewczynki zaczęły kaszleć, w pewnym momencie wszyscy byli szaroczarni od góry do dołu.

W końcu Lasse doszedł do wniosku, że stanęli na szosie „w głupim miejscu”. Zaproponował, by przenieść się za zakręt, stanęli więc trochę dalej, w miejscu, gdzie były dwa duże zakręty, jeden po drugim. kolejnym pomysłem było stanięcie wzdłuż drogi, trzymając się za ręce i podnosząc ramiona w górę i w dół, gdy nadjeżdżał samochód.

Udało się - prawie każdy samochód się zatrzymywał. Dzieci sprzedały wszystkie wiśnie, zarobiły… trzydzieści koron. Podzielili je tak, że każdy dostał po pięć koron.

W drodze powrotnej do domu bohaterowie wstąpili do cukierni w Wielkiej Wsi, gdzie zjedli po ciastku i wypili po lemoniadzie, „Stać nas było na to”. Resztę pieniędzy postanowili zgodnie zaoszczędzić.

Po powrocie do Bullerbyn dzieci wykąpały się w fińskiej łaźni nad jeziorem i planowały otwarcie „Spółdzielni Śliwkowej”.

Lisa i Anna zostają piastunkami do dzieci

Pewnego dnia pastor z Wielkiej Wsi urządzał wielkie urodzinowe przyjęcie i zaprosił wszystkich z Bullerbyn, „Ale oczywiście bez dzieci”. Z tego powodu Anna i Lisa zaoferowały, że zaopiekują się małą siostrą Ollego - Kerstin, wzbudzając gniew chłopca. Miał on na głowie wydojenie krów i nakarmienie prosiąt i kur, zaś Britta była okropnie przeziębiona.

Gdy w końcu wszyscy wyjechali, dziewczynki rozpoczęły opiekę nad Kerstin: „O godzinie dwunastej miałyśmy jej dać jeść. Jedzenie było przygotowane do odgrzania. Potem miałyśmy ją położyć spać na parę godzin po obiedzie”. Zamierzały mówić do niej łagodnie i uprzejmie, nie przewidywały żadnych problemów w tej prostej czynności.

Lisa i Anna zamierzały zabrać małą na spacer w jej drewnianym wózeczku. Gdy próbowały ją posadzić, ona chciała stać wyprostowana w wózku i skakać w górę i w dół i mówić „hej, hej”. Wpadły więc na kontrowersyjny pomysł: przywiązały dziewczynkę grubym sznurkiem do wózka, a ta zaczęła krzyczeć w niebogłosy.

Krzyk sprowadził przerażonego Ollego. Był przekonany, że przyjaciółki biją jego siostrzyczkę. W końcu poradził, by pozwoliły jej robić to, na co ma ochotę: wówczas nie będą miały problemów:
„Tak, Olle z pewnością najlepiej wiedział, jak należy się obchodzić z jego siostrą, więc pozwoliłyśmy Kerstin stać w wózku i wołać „hej, hej”, ile tylko chciała. Musiałyśmy zrobić tak, że ja ciągnęłam wózek, a Anna biegła obok i chwytała Kerstin, ilekroć z niego wypadała”.

W ten sposób dziewczynki dojechały do głębokiego rowu, do którego ich podopieczna wskoczyła, upadając głową wprost do wody. Była zupełnie mokra, krzyczała i patrzyła ze złością, gdy Lisa i Anna ją wyciągały.

Po dotarciu do domu Kerstin została szybko przebrana w suche rzeczy i posadzona – za poleceniem Ollego - na nocniczku. Niestety, mała nie chciała grzecznie siedzieć:
„Anna i ja wytężałyśmy wszystkie siły i naciskałyśmy Kerstin, żeby usiadła na nocniczku, ale nie zdało się to na nic. Robiła się sztywna jak kołek, darła się wniebogłosy i nie chciała usiąść”.


Opiekunki były bardzo zmęczone. Na szczęście Kerstin przestała w końcu płakać, wlazła pod stół kuchenny i zrobiła tam małe „jeziorko”, następnie wstała i ściągnęła ze stołu ceratę, a z nimi – kilka filiżanek. Lisa i Anna sprzątnęły ten bałagan, zdjęły podopiecznej mokre majteczki i zaczęły szukać suchych, a w tym czasie Kerstin była już w połowie drogi do obory. Całe zdarzenie obserwował wściekły Olle.

W końcu dziewczynkom udało się zabrać Kerstin do domu i przebrać ją w suchą bieliznę. Było to nie lada wyzwaniem, ponieważ cały czas wywijała się w prawo i w lewo i krzyczała. Założyły jej najładniejszą sukienkę - białą z malutkimi zakładeczkami i zmarszczkami. Prośby, aby uważała, na nic się zdały. Siostrzyczka Ollego pobiegła do pieca robiąc sobie dużą plamę z sadzy na samym przedzie sukienki, śmiała się i była bardzo zadowolona, gdy Lisa i Anna czyściły jej sukienkę.

Nastała pora posiłku. Dziewczynki podgrzały szpinak i zaczęły karmić Kerstin. Ta, o dziwo – bardzo ładnie jadła. Gdy zaczęły ją chwalić, powiedziała „hej, hej”i trąciła łyżkę tak, że cały szpinak poleciał Lisie prosto w oczy. Potem nie chciała już więcej jeść, w pewnym momencie odepchnęła łyżkę tak mocno, że połowa szpinaku znalazła się na białej sukience. Podobny los spotkał zupę owocową z filiżanki. Sukienka nie była już wcale biała, tylko zielona i czerwona, miała białe plamki w miejscach, których nie udało jej się zachlapać szpinakiem lub zupą owocową.

Gdy nadszedł czas drzemki, dziewczynki przebrały Kerstin w nocną koszulkę, włożyły ją do łóżeczka i wyszły do kuchni. Wówczas mała zaczęła wrzeszczeć, jak tylko potrafiła najgłośniej. Spotykając się z brakiem reakcji, krzyczała jeszcze głośniej niż przedtem.

Lisa i Anna nie wytrzymały i weszły do jej pokoiku. Kerstin zrobiła się zaraz wesoła, stanęła w łóżeczku, zaczęła skakać i wołać „hej, hej”. Próby usypiania trwały jeszcze wiele minut. Za każdym razem mała zaczynała krzyczeć wniebogłosy.

W końcu – po wielu trudach – w pokoiku Kerstin zapanowała zupełna cisza. Dziewczynki już miały nadzieję, że zasnęła, aż nagle usłyszały z sąsiedniego pokoju jakiś dziwny dźwięk. Brzmiało to jak pełne zadowolenia mamrotanie, jakie wydają małe dzieci, gdy są zajęte czymś, co im się szczególnie podoba. Okazało się, że dziewczynka siedziała w otwartym kominku w sypialni rodziców:
„był świeżo pobielony na lato. B y ł pobielony, mówię. Bo teraz nie był już biały. Kerstin siedziała na kominku i miała w rączce pudełko z pastą do butów. Była nią cała uczerniona od góry do dołu, tylko gdzieniegdzie wysmarowana była na biało kredą. Miała pastę do butów we włosach i na rękach, i na koszulce nocnej, a jej łzy wyglądały zupełnie jak małe, czarne, murzyńskie łezki. Cały kominek wysmarowany był pastą do butów”.


Lisa i Anna nie wiedziały, jak usunąć pastę do butów z małego dziecka. Britta im nie pomogła, podsumowała jedynie, że kiepskie z nich piastunki, a potem poszła spać. Gdy Olle zobaczył siostrzyczkę, wpadł w prawdziwy szał: „- Czy postradałyście rozum?! - krzyczał. - Pomalowałyście ją na czarno?!”.

Lisa i Anna zagrzały wody w kociołku i wyniosły go na trawę. Udało im się wsadzić do niego Kerstin, która zdążyła ubrudzić podłogę w całym domu. Szorowanie szło dobrze do momentu, gdy trochę mydła dostało się do oczu dziewczynki. Wówczas zaczęła wrzeszczeć tak okropnie, że słychać to było w całym Bullerbyn. Lasse i Bossę przybiegli i pytali, czy Lisa i Anna zarzynają prosiaka, zaś Olle odpowiedział: „- Nie (…) to tylko te dwie świetne piastunki się wprawiają”.

Pasty do butów nie udało się zmyć tak zupełnie. Ciało Kerstin stało się dziwnie szare, przyjaciele obstawiali, że do Gwiazdki będzie ponownie różowe.

Potem Olle położył Kerstin do łóżeczka, nawet nie pisnęła nawet, lecz momentalnie usnęła. Zmęczone opiekunki doszły do wniosku, że wszystko, co na temat wychowywania dzieci zostało napisane w gazecie, to kłamstwo: „:Bo to zupełnie wszystko jedno, jak się mówi do małych dzieci. Czy się mówi łagodnie i uprzejmie, czy się na nie krzyczy, robią i tak, co chcą”.



Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij






  Dowiedz się więcej
1  Nocleg w stogu siana
2  Lasse Erikson - charakterystyka
3  Plan wydarzeń „Dzieci z Bullerbyn”